Dziś recenzja płyty Soap&Skin o tytule ‘Lovetune for vacuum’.
Jest to debiutancka
płyta artystki, która naprawdę nazywa się Anja Plaschg i pochodzi z Austrii.
Album został wydany w 2009 roku -kiedy Anja miała 19 lat- i zawiera 13 piosenek. Wszystkie piosenki są
napisane, zaaranżowane i wyprodukowane przez Soap&Skin. Najważniejszym
elementem muzycznym utworów są dźwięki pianina i wokal Anji. Dodatkiem są
wiolonczela, kontrabas czy altówka. Kompozycje Soap&Skin są nieco zróżnicowane,
niektóre nawiązują do dawnych klasycznych brzmień, inne do współczesnych
alternatywnych. Niektóre są szybkie i bardziej dynamiczne, inne wolne, spokojniejsze.
Piosenki są dość poważne,mroczne,
tajemnicze i surowe, bez zbędnych
dodatków, choć Soap&Skin czasem eksperymentuje też z elektronicznymi
wstawkami. Warstwa muzyczna i tekstowa płyty jest zazwyczaj ciężka,
melancholijna, niepokojąca. Zdarzają się jednak melodie błogie, spokojne i
nawet relaksujące, co nieraz kontrastuje z warstwą tekstową. Teksty wyłącznie w
języku angielskim mówią o smutki, żalu, tęsknocie, raniących wspomnieniach.
Bardziej ciekawa jest
dla mnie warstwa muzyczna płyty i to głównie dla niej słucham piosenek
Soap&Skin. Szczególnie podobają mi się partie pianina. Jeśli chodzi o
warstwę tekstową, to często jest chaotyczna i po prostu nie rozumiem co autorka
miała na myśli.
Jeśli chodzi o wygląd
płyty, to jest interesujący i oddaje jej klimat. Na tekturowej okładce zaciemniony
portret poważnej Anji, z tyłu tytuły kolejnych piosenek i informacje o
wydawnictwie. W środku przezroczyste pudełko na którym oprócz tytułów piosenek
są też podziękowania od autorki. Wewnętrzna strona tekturowego pudełka to po
jednej stronie teksty piosenek. A po drugiej można zobaczyć utwór plastyczny,
jak przypuszczam autorstwa samej Soap&Skin, gdyż swego czasu uczyła się w
szkole plastycznej. Żeby swobodnie przeczytać teksty piosenek i obejrzeć dzieło
Anji, trzebaby zniszczyć tekturowe opakowanie czego do tej pory nie
zdecydowałam się zrobić.
Oto jak wygląda płyta:
Podsumowując płyta jest
moim zdaniem udanym debiutem, 19-stoletniej wówczas Anji. Kilka utworów zapada
w pamięć już po pierwszym przesłuchaniu, inne zyskują na kolejnych. Płytę mogę
polecić każdemu kto lubi alternatywną, poważną muzykę z pianinem i kobiecym wokalem.
Nie polecam osobom, które oczekują wiele po pierwszym przesłuchaniu, bo płyta
może im się po prostu znudzić i wydać nieciekawa.
Teledysk do piosenki Thanatos:
Serdecznie zapraszam do odsłuchania całej płyty
Znalazłam ten blog w poszukiwaniu katedry w Reims. Szalenie mnie zaciekawił, będę odwiedzać ;)
OdpowiedzUsuń